Serio o zmianie rozkładu linii aglomeracyjnej, mającej dziury po kilka godziny, w tym o zmianach godzin odjazdu np. o kilkadziesiąt minut, informacja pojawia się... dwa dni wcześniej?
Przecież coś takiego jest już mało ciekawe w sytuacji linii miejskich, a co mają powiedzieć ludzie, którzy np. dowiadują się, że pojutrze nie mają już autobusu np. o 10:25, tylko dopiero 11:35, nie mają o 12:15, tylko o 14:10 (później o DWIE godziny)? I dowiadują się o tym DWA DNI wcześniej

Przecież to jakiś ABSURD.
Mam szczerą nadzieję, że w sb ktoś pójdzie na przystanek na "stary" odjazd, autobusu nie będzie, zamówi TAXI, a potem wyśle rachunek dalej z prośbą o zwrot i informacją, że sprawdzał rozkład np. 4 dni wcześniej, nie było info o zmianie z min. 7 dniowym wyprzedzeniem, więc teraz chciałby jechać na koszt organizatora. W sumie jestem ciekaw, jaki byłby wyrok sądu w tego typu sprawie.