fysztof pisze: 15 paź 2024, 11:53
2. "W raporcie została podana także szacunkowa kwota zmniejszonych wpływów do budżetu miasta ze sprzedaży biletów podczas wprowadzonego jednego dnia bezpłatnych przejazdów środkami, która wynosi ok. 600 tys. zł.": no i tu zaczynam mieć znacznie większe wątpliwości... Jeżeli jednego dnia ma to być ok. 600k, to gdyby cały rok nie sprzedawano w tym dniu biletów jednorazowych, to mielibyśmy kwotę 219 milionów złotych. Czy aż tyle pochodzi z biletów jednorazowych??? Z danych, które
przedstawiało samo miasto w 2023 roku całkowite wpływy z biletów wyniosły 382 mln. Jednorazówki wnoszą do budżetu KM więcej niż miesięczne...?
Czyli mamy konkret: 600k za 1 dzień - utracone wpływy
To teraz jaka jest druga strona równania?
Jedna z podstawowych zasad marketingowych, sprzedażowych jest taka, że nie ma promocji dla promocji. Każda akcją promocyjna ma jakiś cel, wymierny cel. Ta promocja po prostu musi się zwrócić. Nie obniżamy ceny spodni, żeby ludzie kupili je taniej, tylko obniżamy cenę spodni, żeby sprzedać ich więcej.
Dzień z nieodpłatna komunikacja można potraktować w istocie jako promocje.
Co jest po drugiej stronie rownania?
Zwrócenie uwagi na problem przekroczenia norm - wątpliwe, bo przecież to mediów się dowiadujemy że normy są przekroczone i w związku z tym mogę nie kasować biletu, więc bez tej akcji też można osiągnąć ten cel.
Popularyzowanie jazdy zbiorkomem - wątpliwe, bo niby dlaczego tylko w te dni?
Zostawienie śmierdziuchow na parkingu - to mógłby być realny cel, ale pytanie czy i w jakim stopniu jest realizowany? Ile osób, rzeczywiście przesiada się w te dni na autobus/tramwaj? Oraz jakie auta zostawiają pod domem? Nie chce mi się szukać konkretnych danych, ale szacunkowo ilość aut niespełniających nawet Euro1 czy Euro 2 w 2024 jest - wydaje mi się- minimalne. To oczywiście można sprawdzić w jakimś urzędzie statystycznym ile jest zarejestrowanych aut z poszczególnymi normami emisji. Ale obstawiam że znaczna większość auto ma co najmniej euro4, więc o jakim zysku dla atmosfery mówimy?
Czyli mamy tak: wydajemy z budżetu miasta 600k na wątpliwe i ciężko policzalne korzyści, które jeśli są to bardziej opierają się na wierzę w to, że są, niż ta tym że faktycznie są.