Przy czym przy tych zmianach są imho chyba trzy główne problemy:
1/ Godziny szczytu, które... pomijają godziny szczytu, szczególnie, jeśli ktoś jedzie do pracy gdzieś dalej i pracuje nie w systemie zmianowym, a 8-16. Część takich osób zostanie w ogóle bez komunikacji, szczególnie poza samym miastem;
2/ Pytanie, jak z koordynacją? Bo rozumiem, że raczej nikt nie zmieni rozkładów, więc pewnie będzie mnóstwo kwiatków typu: 2xx przyjeżdża na pętlę dajmy na to 8:10, a tramwaj jedzie 8:03 i 9:03

3/ Pokazanie "fuc*a" wielu ludziom, którzy nie mają auta. Ja rozumiem, że tramwaje jeżdżą puste, że jest pandemia itd., ale jednak czasem trzeba się skądś dokądś przemieścić. I rozumiem to f60 itd., nie ma pasażerów, wszystko płynie wolniej itd. Ale nie rozumiem tego, że część rejonów przez x godzin w ogóle nie będzie miała komunikacji, czy że w ogóle nie będzie jej w nocy.
Czyli -> masz auto = poradzisz sobie, nie masz auta = no sorry, ale no ch... z Tobą. Chodzi mi o mniej więcej taki przekaz dla wielu osób / rejonów

Ot, np. w firmie, gdzie kiedyś pracowałem, jeden z oddziałów był w strefie przemysłowej w NIEPOŁOMICACH. Praca normalnie w godzinach 8-16 i kilka osób dojeżdżało tam z Krk KMK. Tyle, że taki dojazd KMK, np. z Salwatora zajmuje np. godzinę. I teraz co....? Albo bierzesz auto albo... nie idziesz do pracy?