Re: Komunikacja miejska w 2025 roku
: 31 sty 2025, 14:06
Mam ostatnio rozkminę, że w zasadzie nie było od dłuższego czasu roku gdzie KM, w szczególności tramwaje, działałyby całkowicie bez żadnych remontów. Patrząc na planowane naprawy i przebudowy taki okres nastąpi może dopiero w 2028 roku.
Ja rozumiem, że teraz jest koniunktura bo UE i państwo daje na transport publiczny i trzeba kuć póki gorące, ale dla przeciętnej osoby komunikacja miejska kojarzy się z tym że jest jakaś wybrakowana, niedziałająca, niepełna. Brakuje nam pół roku gdzie dalibyśmy sobie spokój, bo rozmyły się mocno trasy niektórych linii i przyzwyczailiśmy się do określonego rozkładu taboru, brygad, czasów przejazdu, przesiadek, które są w sumie tymczasowe... Przykładem jest jedynka, która z linii magistralnej zmieniła się w jakiegoś wysokopodłogowego starego rzęcha, który cały czas zmienia końcówki.
Boje się tego, że ZTP już za bardzo naciska na pasażerów i mieszkańców terenów gdzie dzieje się budowa, testuje ich wytrzymałość wylatując z kolejnymi utrudnieniami i bublami typu machanie ręką na półroczne opóźnienia albo niezgodności z założeniami. Takie naciskanie działa na zasadzie przelewania miarki i kończy się momentem, gdzie masowo pasażerowie odchodzą od komunikacji miejskiej, bo równanie wygody i trudności przestaje być na korzyść KM.
Wyobrażacie sobie że zamawiając Bolta macie informację od złotówy, że będzie musiał zrobić objazd, który wydłuży drogę dwukrotnie, albo że ostatni kilometr musicie sobie pojechać na hulajnodze, bo wasze osiedle nie jest obsługiwane obecnie przez taksówki?
Zbliżają się bardzo hardcorowe remonty i przebudowy, takie paraliżujące, zamiast wybulić trochę więcej żeby zadanie było wykonane porządnie i szybciej, wysyłać co trzy dni inspektora na budowę i rozmawiać z ludźmi mieszkającymi obok terenów remontu miasto podpisuje przetarg z firmą, która dała d_py już dwudziesty raz i odwraca głowę. Ja mówię teraz, że to się bardzo źle skończy, ale żaden ekonom tego nie zobaczy zanim się miarka nie przeleje i będzie za późno.
Ja rozumiem, że teraz jest koniunktura bo UE i państwo daje na transport publiczny i trzeba kuć póki gorące, ale dla przeciętnej osoby komunikacja miejska kojarzy się z tym że jest jakaś wybrakowana, niedziałająca, niepełna. Brakuje nam pół roku gdzie dalibyśmy sobie spokój, bo rozmyły się mocno trasy niektórych linii i przyzwyczailiśmy się do określonego rozkładu taboru, brygad, czasów przejazdu, przesiadek, które są w sumie tymczasowe... Przykładem jest jedynka, która z linii magistralnej zmieniła się w jakiegoś wysokopodłogowego starego rzęcha, który cały czas zmienia końcówki.
Boje się tego, że ZTP już za bardzo naciska na pasażerów i mieszkańców terenów gdzie dzieje się budowa, testuje ich wytrzymałość wylatując z kolejnymi utrudnieniami i bublami typu machanie ręką na półroczne opóźnienia albo niezgodności z założeniami. Takie naciskanie działa na zasadzie przelewania miarki i kończy się momentem, gdzie masowo pasażerowie odchodzą od komunikacji miejskiej, bo równanie wygody i trudności przestaje być na korzyść KM.
Wyobrażacie sobie że zamawiając Bolta macie informację od złotówy, że będzie musiał zrobić objazd, który wydłuży drogę dwukrotnie, albo że ostatni kilometr musicie sobie pojechać na hulajnodze, bo wasze osiedle nie jest obsługiwane obecnie przez taksówki?
