Bardzo dziękuję za wyjaśnienie.suchy pisze: wczoraj, 12:26 W Lajkonikach jest jakiś beznadziejny wzmacniacz - kilka razy słyszałem jak prowadzący podawał komunikat przez mikrofon i robi się wtedy coś w rodzaju pogłosu / echa, tzn. z otwartej kabiny słychać najpierw jak motorniczy mówi do mikrofonu, a jego głos z głośnika leci dopiero po około
1 sekundzie (i wtedy oba słyszane dźwięki się nakładają na siebie).
Zgadzam się z Tobą w 100%.suchy pisze: wczoraj, 12:26 Dodatkowo dźwięk z głośników nie jest czysty i wyraźny, tylko taki "bul bul bul", jakby osoba mówiąca siedziała w jakiejś zamkniętej piwnicy i miała kluski w gębie. Słychać to zresztą nawet jak masz zapowiedź z następnym przystankiem - porównaj sobie Stadlera z np. Pesą, NGT6 albo NGT8 (oraz pomijając sposób mówienia samego Makłowicza).
Często też dźwięk się przerywa podczas mówienia i słychać tylko urywki wyrazów np. "UWA..., ...MY ZAT.....ANIE NA ULI... KALWA.....SKIEJ, JE...EMY OBJA..... PRZEZ ....ROWIŚLNĄ" - i weź się teraz domyśl co właśnie motorniczy powiedziałDlatego w Stadlerach zdecydowanie częściej wolą wyjść z kabiny do przedziału pasażerskiego i powiedzieć na głos do ludzi co się dzieje.
Na problemy ze słuchem nie narzekam a nawet przed erą Makłowicza jako lektora zapowiadającego przystanki w tramwajach, w Lajkonikach ich zapowiedzi były dalekie od ideału.
Po tym co napisałeś w ramach swojej wypowiedzi, tym bardziej jest dla mnie logiczne że motorniczy woli wyjść z kabiny i poinformować pasażerów o awarii bądź objeździe niż korzystać z dobrodziejstw wybitnego nagłośnienia.
Ciekawi mnie natomiast czy osoby odpowiedzialne w MPK za odbiory ww. pojazdów nie zwróciły uwagi jak realnie brzmi nagłośnienie w dostarczanych tramwajach oraz jak to przełoży się na codzienną eksploatację?